350 stron wzajemnego poklepywania się po plecach
2 stars
Książka ma postać swobodnej rozmowy pomiędzy autorami przytłaczającymi swoje ulubione literackie żarty. Z rozmowy tej nic dokładnie nie wynika. Przypomina dyskusję pijanych wujków na weselu, z tym że wujkowie siedzą sobie w saloniku i są trzeźwi, a zamiast teorii spiskowych i przejrzałych życiowych mądrości rozmawiają o literaturze. Jałowość ich spostrzeżeń i stopień, do jakiego przeceniają, jak ubogacające będzie słuchanie ich rozmowy dla postronnych, są jednak takie same jak przy stoliku w remizie. Weteran felietonista i profesor polonistyki osiągnęli już chyba wszystko, bo ich dyskusja nie zdradza żadnej poznawczej ambicji – kiedy tylko dochodzą do zagadnień, które domagają się sformułowania jakiejś ogólniejszej teorii, odniesienia do idei filozoficznych albo literaturoznawczych czy bardziej rygorystycznego wpisania w historię kultury, przeskakują na kolejny kwiatek. W porządku, kilka razy robią nawiązanie do Arystotelesa teorii humoru. Poza tym – tylko przerzucanie się ciekawostkami, cytatami i anegdotami bez żadnego kierunku ani określonego pomysłu, ale za to z wielkim …
Książka ma postać swobodnej rozmowy pomiędzy autorami przytłaczającymi swoje ulubione literackie żarty. Z rozmowy tej nic dokładnie nie wynika. Przypomina dyskusję pijanych wujków na weselu, z tym że wujkowie siedzą sobie w saloniku i są trzeźwi, a zamiast teorii spiskowych i przejrzałych życiowych mądrości rozmawiają o literaturze. Jałowość ich spostrzeżeń i stopień, do jakiego przeceniają, jak ubogacające będzie słuchanie ich rozmowy dla postronnych, są jednak takie same jak przy stoliku w remizie. Weteran felietonista i profesor polonistyki osiągnęli już chyba wszystko, bo ich dyskusja nie zdradza żadnej poznawczej ambicji – kiedy tylko dochodzą do zagadnień, które domagają się sformułowania jakiejś ogólniejszej teorii, odniesienia do idei filozoficznych albo literaturoznawczych czy bardziej rygorystycznego wpisania w historię kultury, przeskakują na kolejny kwiatek. W porządku, kilka razy robią nawiązanie do Arystotelesa teorii humoru. Poza tym – tylko przerzucanie się ciekawostkami, cytatami i anegdotami bez żadnego kierunku ani określonego pomysłu, ale za to z wielkim poczuciem bycia bardzo błyskotliwym koleżką. Od kilku uwag w rozdziale w przybliżeniu kręcącym się dookoła humoru związanego z płcią włos się jeży na głowie. Najlepszą rzeczą w tej książce jest chyba robota, jaką wykonała redakcja, pracowicie zestawiając wszystkie źródła, do których pojawiają się nawiązania, i bardzo przyjemny wizualnie skład.